- Zabijesz się - powiedziała stanowczo moja siostra Anari stojąca w progu drzwi do mojego pokoju. Jej błękitne oczy świdrowały mnie na wylot, co szczerze powiedziawszy jeszcze bardziej zachęcały mnie do wyskoczenia przez okno. Tak. Siedzę właśnie na parapecie i mam zamiar stąd zwiać, a ona jak to ona musiała wejść w najgorszym momencie.
-Wiem, że tego chcesz - mruknąłem drażniąco. Jej warga delikatnie wygięła się w grymasie rozdrażnienia odsłaniają kawałem białych zębów.
Anari - moja młodsza o całe trzy minuty siostra bliźniaczka- była dokładną kopią mnie z wyglądu, nielicząca faktu, że ona jest pełno krwista i ma niebieskie oczy, a ja biedny mieszaniec z heterochromią. W sumie.... tak jest mi dobrze. Czemu marudzę?
-Stąd do ziemi jest z trzydzieści metrów. Twoje skrzydła odmówią ci posłuszeństwa.
-Znam moje skrzydła lepiej niż ktokolwiek inny więc nie szukaj argumentów bym tu został i zmarnował kolejny wieczór na siedzeniu przy stole z ojcem, który bez przerwy mi truje co mi wolno , a co nie. Potrzebuje wolności! - uniosłem zaciśniętą pięść do góry w geście protestu ,lecz co mi to przyniosło? Zachwiałem się i wypadłem z okna. Ma się ten talent co nie? Zanim się okręciłem głową w dół zobaczyłem wyrozumiały wzrok Anari wychylającej się z okna. Będzie mi to wypominała do końca życia, lecz z jednym miała 100% racje. Moje skrzydełka mają limit do 10 metrów nad ziemią i teraz do jasnej ciasnej nie chcą się rozłożyć, a ja zaraz rozciapam się o bruk. Ja t omam szczęście.
Dwadzieścia metrów, piętnaście, dziesięć, a skrzydełka nadal są złożone jak były, a ja zacząłem szukać czegoś po kieszeniach, gdy tu nagle...puf. Zamiast twardego, zimnego bruku wpadłem w coś miękkiego .
-Tak! - krzyknąłem zdając sobie sprawę, że to tylko wózek handlowy z pościelami i poduszkami. Fart mój nie zna granic.
Wygramoliłem się z powozu już z pomocą skrzydeł i popędziłem w stronę miejsca spotkania.
---parę chwil później---
Namierzanie. Cel obrany. Nalot czas zacząć
Dosłownie zrobiłem nalot na Shiro co skutkowało kąpielą w fontannie. Nie był zadowolony...chwila...on nigdy nie jest zadowolony. Cóż... kiedyś coś z tym zrobię, ale teraz powinniśmy iść zanim strażnicy zaczną łazić. Szukają tego awanturnika z podziemia. bo se pomyślał, że może tak se kraść bezkarnie na powierzchni. Czasami głupota furry mnie dobija.
Nasze obawy jednak się sprawdziły. Zbliżali się ci sztywniacy, więc schowaliśmy się w pobliskich krzakach, a tu niespodzianka. Dziewczynka suseł wisi se do góry nogami na gałęzi i uśmiecha się do nas. I ten tekst na dodatek:
-Wiecie, że niebezpiecznie jest wałęsać się tak późną porą?
Nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać, jak człowiek z uszczerbkiem umysłowym. Shiro szybko nałożył bluzę i kaptur na głowę. Biedak musi cały czas łazić w jednej bluzie (w sensie ten sam model D: ) by ukryć swój brak uszu, Ma tylko taki słodki, wilczkowaty ogonek.
-Gdzie twoi rodzice? - palnął prosto z mostu Shiro , a ja raptownie uspokoiłem się.
<Laure?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz