Jeszcze przed wschodem słońca można się zdziwić ile rzeczy dzieje się w lasach, a o ile mniej w miastach. Właśnie ten cichy moment między nocą a dniem był doskonały. Życie podziemia, dilerów, obłąkańców czy rzezimieszków już się skończyło. A życie normalnych ludzi, urzędników, królów i ulicznych grajków jeszcze się nie rozpoczęło. Odgłos jedynie jednej pary stóp rozbrzmiewał między wąskimi uliczkami. Szybkie i niespokojne kroki. Które nagle ustały. Mężczyzna ściskający w rękach jakiś przedmiot z zgrozą przyglądał się blademu cieniowi na tle zaułka.
-Czego chcesz?!- Odezwał się w końcu próbując nadać swojemu głosowi jak najgroźniejszy wyraz, jednak przepełniająca go groza niszczyła efekt. Cień nie poruszył się, ale uśmiechnął drapieżnie odsłaniając rząd kłów.
-Drelion? Co tu robi dzikie zwierze? Wynoś się! Akysz!- Zamachał gwałtownie próbując przepędzić owo coś, to jednak ani drgnęło. Mężczyzna czując narastający strach ścisnął zawiniątko jeszcze mocniej, gdy cień postanowił wyjść na światło. Nieznana postać wyprostowała się dumnie demonstrując że nie jest Drelionem, a Furry. Czujne uszy cały czas były skierowane na mężczyznę, a w ciemności błyskało tylko jedno oko i przerażający uśmiech.
-Ni... Nie zbliżaj się!- Mężczyzna z dygoczącym głosem dobył mały miecz zza pasa, co wywołało jedynie szerszy uśmiech napastnika. Coś błysnęło tak szybko, że nie można było zarejestrować tego wzrokiem, zimny metaliczny jęk utkwił w uszach mężczyzny który upadł charcząc i krztusząc się krwią, a tuż koło niego upadło zawiniątko. Ciało już jedynie podrygiwało w pośmiertnych skurczach, a cień odszedł spokojnie niosąc okapujący czerwienią przedmiot.
-Masz to?!- Zapytał dźwięcznie hrabia Gwilcwik patrząc na swojego wykonawcę. Kobieta z od niechcenia rzuciła drewnianą skrzynką w nogi arystokraty, brudząc przy okazji posadzkę krwią. Hrabia obrzucił ją nienawistnym spojrzeniem, ale na nic więcej się nie odważył napotykając zimny, błękitny wzrok mieszańca. Od razu uciekł od tych oczu. Stojąca przed nim kobieta dobrze wiedziała, że w skrzynka z którą próbował uciekać jego przyjaciel zawierała niezliczone dokumenty mogące zaprowadzić go na stryczek. Na dodatek mogła ona w każdej chwili go zabić, ot tak dla zabawy. Nerwowym gestem nakazał wręczyć zapłatę mordercy z nadzieją że ten szybko odejdzie i nie powróci. Tak też było, dziewczyna przyjęła opasłą sakiewkę pełną złota, po czym spluwając pod nogi wyszła niespiesznie w całkowitej ciszy. Gdy tylko opuściła teren dworu była gotowa ruszyć z powrotem w góry z dala od tego miejsca. Ciążąca jednak u boku sakiewka zachęcała do zostania tu chwilę dłużej i kupienia sobie kilku przydatnych drobiazgów. Po odwiedzeniu przede wszystkim kowala dziewczyna spokojnie przemierzała miasto z poziomu dachów mieszkań. Przystanęła chwilę gdy trafiła do porannego miejsca zbrodni. Rzadko interesowała się swoimi trupami, ludzie często gadali że to dzikie zwierzę dostało się do miasta i kogoś zabiło, jej taka opinia ludzi nie przeszkadzała. Kucnęła na skraju dachu patrząc w dół, wokół trupa zebrał wianuszek gapiów w tym i jacyś zbrojni. Patrzyła na ten obrazek z spokojem kończąc słodką bułkę nabytą w piekarni. Już miała odejść gdy coś ją przykuło. Mała dziewczyna wychylająca się z okna i węsząca zaciekle. Białowłosa nie cierpiała towarzystwa szczególnie nieletnich smarkaczy, ale ciekawość wzięła górę. Opuściła się na rękach i kocią gracją zeskoczyła na parapet tuż obok smoczycy. Była ślepa, ale poczuła zapach wilczycy. W pierwszym odruchu jak większość zmarszczyła nos i podskoczyła pewna że to Drelion, dopiero po chwili woń człowieka przebiła się przez zapach futra, igliwia i ściółki leśnej.
<Terezi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz