piątek, 28 sierpnia 2015

Od Laure c.d. Sett'a

Dlaczego ludzie muszą być tacy… przewidywalni? Zawsze gdy kogoś spotykam, pierwsze co słyszę to „Gdzie są twoi rodzice, na pewno się o ciebie martwią, ble ble blee…”
NUUUDAAA
-A gdzie są twoi? – spytałam, przedrzeźniając jego drętwy ton z wysuniętym językiem.
-Nie twój interes – odparł czarnowłosy lodowatym głosem.
-Nie twój interes – znów naśladowałam jego głos.
Wyszczerzyliśmy kły w swoim kierunku, spoglądając na siebie z nienawiścią. Księciunio zaczął wyglądać z krzaków, jakby obawiał się, że ktoś nas usłyszy.
-A może by tak trochę… ciszej…
-Nie wtrącaj się! – wrzasnęliśmy ze sztywniakiem w jednym momencie.
Na reakcję ze strony straży nie musieliśmy czekać długo. Ich rytmiczne, głośne kroki zmierzały wyraźnie w naszą stronę.
Bez zastanowienia zeskoczyłam z drzewa, lądując w krzakach.
-O cholera… Co robimy?! – spytał zaniepokojony lisowaty.
-Chyba już… czas na mnie - zachichotałam ze swoją złowieszczą minką, a po chwili zostały ze mnie już tylko drobinki piasku, targane wysoko przez wiatr.
Na twarzach chłopców rysowała się panika.
-Tak po prostu uciekła?! – zapytał lisowaty, niedowierzającym głosem.
Eh, ludzie potrafią być jednak zabawni. Rozkoszowałam się… przez moment ich reakcją pod okryciem iluzji, jednak strażnicy zbliżali się w nieubłagalnie szybkim tempie. Trzeba ich było jakoś stąd przepędzić… Minęłam niewielki orszak, po czym, będąc jakieś 20 metrów za nimi, ujawniłam się. Zagwizdałam na palcach tak, by mnie usłyszeli, po czym zaczęłam podskakiwać i wymachiwać ręką.
-Stój! W imię władzy królewskiej zostajesz aresztowana!
-Spróbujcie mnie złapać, żółwie!
Po tych słowach ruszyliśmy w tango. Biegłam przed siebie w podskokach, a za mną ganiał cały oddział królewskiej gwardii… Dawno się tak dobrze nie bawiłam… Gdy strażnicy już mieli mnie uchwycić, „pojawiałam” się niecałe 10 metrów przed nimi, wprawiając ich w furię. Nagle moim oczom ukazało się rozwidlenie… Postanowiłam skręcić w prawą stronę, natomiast w lewą uliczkę posłałam swojego „klona”. Oddział stanął w miejscu spoglądając ze zdziwieniem na dwie identyczne postaci biegnące w przeciwnych kierunkach. W końcu dowódca zdecydował o rozdzieleniu się. W ten oto sposób tuzin wartowników podążał za mną, a druga dwunastka ganiała za iluzją, która po pewnym czasie po prostu znikła. Niestety, obszar, na którym działają moje czary jest ograniczony…
Tak więc, gonitwa trwała nadal, niestety dobiegłam do okrągłego placyku, otoczonego z każdej strony domami. Stąd nie było ucieczki… Cóż, będę musiała znaleźć jakiś inny sposób na figle. Podbiegłam na sam środek placu. Już po chwili zza rogu wyłonili się rozwścieczeni strażnicy. Bez zastanowienia rzucili się w moją stronę, jednak… Zanim zdążyli chociażby dosięgnąć mnie końcówką miecza, rozpłynęłam się w powietrzu, pozostawiając jedynie świecący pyłek. Strażnicy poczęli rozglądać się wokół siebie nieporadnie. Byli dokładnie tam, gdzie ich chciałam…
-Gdzie ona jest?!
-Miejcie oczy szeroko otwarte! Nie mogła tak po prostu zniknąć, na pewno gdzieś tu jest.
-Jeest.. – wokół rozległ cię cichy szept.
Gwardia nie była w stanie określić, z której strony pochodzi dźwięk. Na ich twarzach rósł niepokój. Echo głośnego śmiechu wzbudzało w nich paraliżujący strach… Z cieni poczęło wyłaniać się kilkanaście mych bliźniaczek. Wszystkie identyczne… Wśród nich byłam także ja. Wszystkie zaczęłyśmy zbliżać się powoli do wartowników, okrążając ich skutecznie. Nie było już drogi ucieczki… Wiedzieli o tym. Ach, ludzie wyglądają tak śmiesznie, gdy się boją! Zastanawiam się, którego wykończyć jako pierwszego… Może dowódcę? A może tego najlepiej zbudowanego? Tyle możliwości…
-Przestań! Zostaw ich! – do moich uszu dotarł głośny krzyk razem ze strażą spojrzeliśmy w kierunku, z którego się wydobywał. Stali tam nie kto inny jak lisowaty i czarnowłosy. Westchnęłam z niezadowoleniem. A miało być tak fajnie…
Pstryknęłam w palce, a wszystkie klony zniknęły. Strażnicy z istną paniką spojrzeli na mnie.
-No co się gapicie?! Wynocha!
Na reakcję nie czekałam długo. Oddziałek popędził uliczką, niemal nie przewracając się w szaleńczym biegu. Nie zwrócili nawet uwagi na chłopców, spoglądających na całe widowisko.
-Zepsuliście mi całą zabawę! – rzuciłam z pretensją w głosie?


Sett? Shiro? Co powiecie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz