- Czyli tylko my o nim wiemy. Przepraszam, że naruszyłem twoją prywatność, bo wygląda, że jesteś przywiązana do tego miejsca... jeżeli chcesz, opuszczę je. Natychmiast i już tu nie wrócę. - spojrzał na mnie, od czasu do czasu się jąkając. Westchnęłam i schowałam broń, zaś cały czas byłam ostrożna, chłopak odwrócił się, a swoje kroki skierował w stronę wyjścia, lecz zatrzymał się słysząc mą odpowiedz.
- Nie. Zostań jeśli chcesz, ja i tak już miałam iść, lecz nikomu nie masz prawa mówić o tym miejscu, rodzinie, znajomym dziewczynie lub chłopakowi, NIKIMU. A i pamiętaj następnym razem. Nie przepraszaj za coś, czego nie zrobiłeś. - mój ton stał się bardziej poważny. Nie dałabym, by ktoś zniszczył to nad czym pracowałam. Nad czym spędziłam noce, jeśli coś mnie dręczyło i chciałam sobie ulżyć w ten oto sposób. Na mojej twarzy nie było widać żadnego nawet najmniejszego uśmiechu, lecz kamienny wyraz. Odwróciłam się, zakładając na głowę kaptur od płaszcza, a wtedy poczułam dłoń na swoim ramieniu. Złapałam za nią i z wielką siłą przerzuciłam mężczyznę, który zaraz znalazł się na ziemi. Warknęłam pod nosem, mówiąc od czasu do czasu jakieś przekleństwo.
- Za co to było? Chciałem tylko... podziękować, że pozwoliłaś mi t...
- Słuchaj uważnie, bo więcej nie powtórzę. Mnie się nie dotyka, okay? - przerwałam mu, kucnęłam koło niego mając szyderczy uśmieszek na twarzy. W oczach chłopaka można było dostrzec małą iskierkę przerażenia, a zarazem zaciekawienia. Wstałam i otrzepałam się z kurzu, po czym udałam się w stronę wyjścia. Najwyraźniej chciał coś do powiedzieć, lecz ja już tego nie słyszałam, bo znalazłam się na zewnątrz budynku. Zaciekawiła mnie jedna rzecz. Jak do cholery znalazł to miejsce i co on niby przy nim robił?! Zaśmiałam się pod nosem, mając nadzieję, iż nie wpadnie na durny pomysł i nie polezie za mną. Lecz po co miałby iść za mną? Z ciekawości, czy raczej po to, by mieć jakiekolwiek towarzystwo? Uspokoiłam się, patrząc na gwiazdy na ciemno niebieskim, wręcz czarnym niebie. Przyśpieszyłam słysząc znajome mi już kroki, lecz na marne.
- A mogę wiedzieć przynajmniej jak masz na imię? Jeśli... można... - szedł tuż koło mnie, co trochę się przeraziłam, lecz nie dałam po sobie tego poznać. Nie jestem taka jak wszystkie. Jestem inna.
- Elaine, więcej ci chyba do szczęścia nie potrzeba, prawda? - zaśmiałam się cicho, a mężczyzna widać nie wiedział co ma ze sobą robić. Czy śmiać się, czy płakać, choć ja na tym się raczej nie znam tak jak i na miłości oraz modzie. Kto to w ogóle wymyślił?! Po mojej odpowiedzi nastała grobowa cisza, z której się nieco ucieszyłam. Teraz tylko tego potrzebowałam. Szczerze mówiąc to nie przepadałam za pytaniami, bo zazwyczaj ja zasypuje kogoś nimi. Westchnęłam głośno i zaczęłam iść coraz to szybciej, by zgubić nowo poznaną mi osobę. Nie to, że nie znosiłam go, czy coś w tym stylu. Wręcz przeciwnie. Ciekawiła mnie jego osoba, to jak tu dotarł i nie wpadł w panikę jak normalny mieszkaniec tego cudownego królestwa. Oraz historia. Moim zdaniem to zazwyczaj historia mówi wszystko o kimś jaki był jest i będzie tak samo jak i czyny. Przygryzłam dolną wargę, przez co syknęłam cicho. Kilka metrów przed białowłosym stanęłam i nie odwracając głowy w jego kierunku ruchem ręki pokazałam, by ruszył za mną. Sama nie wierzyłam w to co robię, lecz co szkodzi spróbować? W końcu... do odważnych świat należy! Po krokach mogłam domyślić się, że zamiast spokojnie podejść, podbiegł przy okazji potykając się chyba o kamień i prawie wpadając na mnie. Prawie, ponieważ szybkim ruchem zablokowałam upadek, przez co trochę to śmiesznie wyglądało. Wybuchnęłam śmiechem, a Michael spiorunował mnie wzrokiem, co spowodowało jeszcze większy śmiech. Po krótkiej chwili i kilku próbach, opanowałam się i poklepałam znajomą osobę po ramieniu.
- Z czego tak... się śmiałaś? - spytał z zakłopotaniem w głosie, co mnie troszeczkę zdziwiło. Nie dość, że wielki to i nie wie co ma w danej chwili zrobić, przez co z jednej strony według innych jest uroocze.
- Zawsze masz takiego pecha? Tylko szczerze. - ruszyłam powoli w stronę karczmy, bardzo znanej i lubianej przeze mnie karczmy, w której zawsze opowiadane są legendy, historię oraz opowiadania, których bardzo miło mi się słuchało.
- Tak, nawet bardzo często. Przepraszam tym razem za to. - zarumienił się delikatnie, biorąc rękę na kark i kłopotliwe się drapiąc.
- Wiesz, mam coś dla ciebie tylko musisz iść za mną do tej karczmy. Hmm? - pokazałam na palące się w oddali jasne światełko, które co jakiś czas gasło i zapalało się ponownie. Przytaknął tylko głową, więc ruszyliśmy do wybranego przeze mnie miejsca. W połowie drogi zaczęłam coś nieświadomie nucić pod nosem, a później coś tam od czasu do czasu śpiewać. Jakoś samo mi się tak wyrwało, lecz chłopakowi to chyba nie przeszkadzało, bo nawet nie przerwał słowem, ani ruchem. Po prostu słuchał tego... co zaczęło wydobywać się z mojego gardła, czyli delikatny jak i cichy głos układającyukładający się ponownie w tekst piosenki. Gdy dotarliśmy na miejsce, zamilkłam, a z głowy zdjęłam nakrycie, przez co można było zobaczyć białe włosy jak i uszy. W oczach pojawił się jakby radosny błysk. Weszłam do środka, idąc jak zawsze do swojego miejsca przy barze, które zazwyczaj było... puste. Siadłam na wysokim, czerwonym krześle barowym i zamówiłam dwa napoje bez alkoholowe.
< Michael? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz